Wychowuje nas ulica. Różnie to można rozumieć. Dla mnie wtedy, to było spędzanie czasu wolnego, to rozrywka, poznawanie siebie, świata, rozumienie człowieczeństwa, wyszumienie się, radości i smutki… Nasza ulica była spokojnym miejscem do tego wszystkiego. Bardzo dobrzy, cisi i mili sąsiedzi. Nie zabrakło muzyki w wakacje albo ferie zimowe z pobliskiego basenu, czy też lodowiska, które było na miejscu asfaltowego kortu tenisowego. Grało się w piłkę na boisku sąsiedniego Ogólniaka. Miły był widok ludzi uprawiających tam sport – np. zawsze aktywny fizycznie, na sportowo pan Sławomir Sadowski. Nasza ulica, to Boston z pizzą, zapiekankami i dawką muzyki oraz stołami do bilarda… Ech… Można wymieniać jeszcze, ale to już innym razem…